środa, 28 sierpnia 2013

Oh, deer! Vol. 1

Przez zabawę z TOHO trochę czasu zajęło mi zrobienie tych zdjęć. Jeleń od kilku dni już zupełnie gotowy, poleci niedługo do Turcji.
Miał być jeleń.


Oczywiście po wygooglaniu odpowiednich zdjęć, poprzyglądaniu się porożu wiszącemu na ścianach u mnie w domu i u dziadków, narysowaniu projektu... prawie udało mi się powyginać druty w zgodzie z zamysłem. Tata-myśliwy i dziadek-myśliwy przyjrzeli się wisiorkowi. Tata, że dolny róg, zwany w gwarze specjalistów oczniakiem, jest za krótki, powinien być najdłuższy. Dziadek uradowany, stwierdził, że mogłabym jeszcze krzyż między porożem zrobić, byłby wtedy znak św. Huberta.
Jakimś cudem udało mi się wytłumaczyć, że to nie tak działa. A jeśli kiedyś będę jeszcze robić jelenia, zapamiętam, że dolna gałązka ma być dłuższa. (:













Wykonany z miedzi, w większej części przez mnie zaoksydowanej i poprzecieranej. Z jedną perłą i fasetowanymi granatami.

A po moim pokoju porozrzucane jest rzeczywiste poroże, które czeka na swoją kolejkę do zamiany na biżuterię. (:

Edit.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Słonecznie pod koniec wakacji

Wypiłam właśnie półlitrową kawę. Jest 20.30. Tak, planuję siedzieć do późna i pisać coś, co napisać trzeba. Wiecie, jakoś tak po pięciu latach studiowania psychologii znudziła mi się ta dziedzina. Nie widzę w niej nic pięknego, przynajmniej nie tak, jak kiedyś i zerkam zazdrośnie w stronę ASP, które na pewno mi nie grozi.

Powoli, wielkimi krokami zbliżam się do wyjazdu do USA. Staje się on dla mnie coraz bardziej realny. Dzisiaj zakończyłam aplikację i jeśli Pani Monika nie będzie miała żadnych uwag, wszystko powędruje do Warszawy albo Londynu w celu sprawdzenia i... zaczynam szukać Host Family.

Chyba zacznę skrobać o podróżach na drugim blogu, który jeszcze nie powstał. Powstanie. Dajcie mi chwilkę.

A dzisiaj pierwszy raz próbowałam zafarbować henną rzęsy. Efekt był taki, że połowa henny wylądowała w moich oczach, trzy razy ją zmywałam a później łaziłam z czerwonymi jak chomik ślepiami. Teraz już jest lepiej. (:

I skończyłam wisiorek, który poleci niedługo do Turcji, na zamówienie. A przez niego w mojej głowie pojawiły się dwa inne pomysły na naszyjniki, które mam nadzieję niedługo zrealizować. Jeśli mowa o Turcji, mam w głowie jedną piosenkę, właściwie melodię i jedno słowo. I nie mogę sobie przypomnieć, co to za piosenka była.

W ogóle, ktoś z Was interesował się tym, co się działo w Turcji w czerwcu? Mnie te zdarzenia były bliskie sercu. Powstało wtedy dużo pięknych rzeczy, jedną z nich jest ta piosenka:


Za Turcją i Tureckim też tęsknię. Chwilowo sam język leży zapomniany, jest tyle innych rzeczy do robienia, jak biżuteria. Tym bardziej, że udało mi się opanować robienie sznurów szydełkowo - koralikowych i już nawet znalazłam swoje ulubione koraliki TOHO, które w Kadoro chwilowo się skończyły. 

Żeby jednak nie było zupełnie bez biżuterii, trochę zaległego sutaszu. (:





Są bardzo nieidealne, ale myślę, że wpasowują się w wyzwanie na blogu Pomorskie Craftuje.


Wiem, że jest Was niewielu, ale chciałam powiedzieć, że bardzo, bardzo, bardzo mi miło, że jednak ktoś tu zagląda. Tak się jakoś weselej na duszy robi. (:



piątek, 23 sierpnia 2013

Cheater

Kiedyś mi nie przeszkadzało niepublikowanie. Może dlatego bardzo dużo rzeczy, które zrobiłam nie zostało nawet sfotografowane. Ale ostatnio zebrało mi się na blogowanie, więc... Kiedy za długo nie piszę jest mi źle (;
Kilka rzeczy czeka w kolejce do opublikowania. Nad kilkoma pracuję teraz, szczególnie nad jenym wrappowym naszyjnikiem na zamówienie( ach! jak ja nie lubię zamówień!) i nad jedną lalką (: Lala nabiera kształtów i robi się coraz ładniejsza. Poza tym - wczoraj ogarnęłam jak się robi biżu z szydełkowania koralików i powstał jeden sznur, też się kiedyś pchwalę (:
No i dieje się jeszcze dużo innych rzeczy. Związanych i obracających się głównie wokoo mojego wyjazdu do USA. Trzymajcie za mnie kciuki.

A tym czasem mały oszust, który marzy o tym, żeby zostać królikiem (:









Znowu miałam trochę problemów z fotografowaniem, brązowy kolor i biały moher nie są najwdzięczniejszymi obiektami przy moim braku talentu.

wtorek, 20 sierpnia 2013

Gang ośmiorniczek

Kolejne stworki, które powstały w Turcji.
Swoją drogą to smutne, że nie mam lepszego aparatu. Ten robi genialne zdjęcia przy dobrych warunkach, a ja nie jestem aż tak zdolna, aby umieć się nim posłużyć. Na swojej liście 'To Does' mam kurs fotografii i zakup ładnej lustrzanki cyfrowej (analogową mam, tylko obiektywu ciągle brak! ^^) i taki mały plan jest, aby to zrealizować w przeciągu roku.








Ta dam. A niżej jeszcze kilka zdjęć (:





I chciałam powiedzieć, że nawet przy zabawie z ISO zdjęcia nie wychodziły dostatecznie jasne. A różowa ośmiorniczka jest z kordonka, który przez załogę KK został uznany za fioletowy. ^^

Edit.
I po raz kolejny znalazłam coś, do czego pasuje sesja zdjęciowa zrobiona ośmiorniczkom (:
Nie znalazłam dokładnych zasad zgłaszania prac na blogu, więc mam nadzieję, że nie zostaną zdyskwalifikowane. Także naiwnie zgłaszam do ArtPiaskownicy (:

sobota, 17 sierpnia 2013

Domo Kun

Zrobiłam go jak byłam na Praktykah w Turcji, ale jakoś czasu i weny mi brakło, żeby go sfotografować. W każdym razie dzisiaj nadszedł ten dzień.
Oj, marzy mi się dobry aparat!




czwartek, 15 sierpnia 2013

Chcę się tu wgramolić.

I jeszcze jeden, i jeszcze raz, na Kreatywnym Kufrze. Przypełzło takie coś:


A teraz próbuje się wdrapać, o i macha łapką, że się zgłasza.


Wisiorek wykonany w całości przez mnie w technice wire wrapping. Można powiedziec, że to już bardziej naszyjnik. Dosyć rzucający się w oczy. 
Głównym kamykiem jest zielony howlit, reszta to szklane koraliki - te większe połyskują w bardzo mile żaby sposób. Gałązka (patyczek, cokolwiek na co żaba próbuje się wdrapać) i łańcuszek są oksydowane, reszta nie. Drucik miedizany, chociaż się tak nie błyszczy. Przyznam, że akurat ten leżał u mnie dosyć długo i zdązył sam naturalnie pociemnieć, co moim zdaniem fajnie pasuje do żabki.






To taki mały samozachwyt, ale uwielbiam sposób, w jaki żabka próbuje się 'wdrapać' na drucik. Jedna łapka całkowicie przewieszona, dwie pozostałe trzymają się gałązki a trzecia zwisa bezwładnie w taki żabi sposób. Wydaje mi się, że w ten sposób udało mi się uchwycić naturę tej pełznącej, powolnej dynamiki (:

A i w ogóle, żabka jest tak skonstuowana, by ładnie się ułożyć na szyi. Noga zwisa tak idealnie... że układa się na koszulce między piersiami ^^














No dumna z siebie jestem, no. :D

I oczywiście dużo zdjęć, bo nigdy nie wiem, na które sie zdecydować. A żaba jest na tyle fotogienicnza, żeby jej jeszcze kilka ujęć zrobić (: