No to... Ten tego... Cześć po dłuuuuugiej niebytności. A wszystko przez Basię.
Więc w tym roku też był SAF. I też prowadziłam warsztaty.
Nawet ze złamaną ręką!
A po pracy oczywiście oficjalne wręczenie dyplomów od szefa. Pełna powaga. I szacunek. Bogowie, jakie to dziwne zdjęcie! (:
W tym roku po ludzku warsztaty nazwały się ‘Biżuteria metodą haftu sutache’. I przyszły tlumy.
Za co tłumom dziękuję. I przepraszam, że niektórych odprawiłam z kwitkiem. Ja bym Was wszystkich przyjęła, ale ograniczają mnie materiały. Ci którzy wytrwale czekali… No cóż, wiem, jak mogliście się poczuć, bo za pierwszym razem na SAFie też się źle czułam, kiedy mi się nie udało dostac na wymarzony warsztat.
A tym, którzy się dostali jakimś cudem, serdecznie gratuluję i dziękuję. Poważnie, miałam ochotę im bić brawo za ogrom cierpliwości, którą wykazali. Sutasz nie jest łatwy, a i mnie samą potrafi doprowadzić niekiedy do szewskiej pasji.
Każdy dzień warsztatów dodaje mi tyle energii! Budzi tak niesamowitą radochę. Bardzo Wam dziękuję za siłę, którą mi dajecie i za pasję. I także wenę czy natchnienie.
Poznałam w tym roku znowu tyle przecudnych duszyczek, że będziecie mi musieli wybaczyć, jeśli za rok kogoś nie rozpoznam. Po prostu grzecznie się przypomnijcie cioci Wilk.
Poznałam w tym roku znowu tyle przecudnych duszyczek, że będziecie mi musieli wybaczyć, jeśli za rok kogoś nie rozpoznam. Po prostu grzecznie się przypomnijcie cioci Wilk.
A niedługo coś o innych warsztatach (:
P.S.
Zdjęcia wykonał Kamil, za co serdecznie dziękujemy. Wilk się bawiła i je poprawiała. W warszatach pomagała Martyna. Za co dziękujemy jeszcze bardziej.
P.S. do P.S.
Miałam w tym roku trzech Panów na warsztacie! Jak mi było miło! (:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz