Chociaż już jest wieczór.
To mój tysiąc trzysta osiemdziesiąty siódmy blog. Wiercę się i kręcę, ale żaden serwis mnie nie satysfakcjonuje dostatecznie. Może więc blogger spełni wymagania? Ten internetowy element to najtrudniejsza część mojej twórczości. Pomóżcie polubić publikowanie tutaj swoich biżulinek skromnych... Bo próbuje, próbuję i mało mi to wychodzi. Pilnujcie, targajcie za uszy, molestujcie i krzyczcie. Może wreszcie się uda?
Na razie najprzyjemniejszą chwila jest sam moment tworzenia, potem zaczynają się obowiązki takie, jak fotografowanie, obrabianie zdjęć i publikacja.
Żeby nie było - coś z do niedawna ulubionej techniki. Nie wiem czy to można podciągnąć pod wrapping czy jednak bardziej się mieści w granicach metaloplastyki...
Jeden z moich ulubionych wzorów - zawijasy. Surowa, młotkowana miedź z koralikiem fimo, zaoksydowana i przepolerowana ręcznie. Wisior jest dosyć duży, zawieszony na woskowanych sznurkach. Całość ma wydźwięk trochę ludowy i trochę elegancki.
Zdjęcia trochę przyżółcone, bo balansu bieli nie potrafię ogarnąć w nowym aparacie i jeszcze płata mi psikusy, a boję się przejść na ustawienia manualne, więc pstrykam automatem.
To tak dla Was, na dzień dobry.
Pozdrawiam,
Ches