Na szczęście w końcu się zmotywowałam. Złapałam aparat i w miarę znośne światło, wypisałam Was na kawałku papieru:
Papier pociachałam nożyczkami.
A pozawijane karteczki wylądowały w bębnie maszyny losującej. Czyli moim kapeluszu, który został wypatrzony w zeszłym roku przez Aleksa.
I po przemieszaniu, pomieszaniu i poplątaniu...
W końcu moja łapa wyciągnęła jedną, szczęśliwą karteczkę.
Możecie odczytać? Ja nie bardzo ^^
W każdym razie, z przyjemnością ogłaszam, że szczęście dopisało Kasi Gorlej, która zgłosiła się na moim fejsbukowym fanpejdżu.
Kasię proszę o kontakt, w celu dopełnienia 'formalności' (: A Was wszystkich zapraszam do następnej zabawy (Ciocia Wilk planuje przygotować jakieś ładne, hamerykańskie cosie, zobaczymy, co się znajdzie za oceanem). I oby każdy miał tyle szczęścia co Kasia! (:
Uściski (: