piątek, 20 czerwca 2014

Kiedy kwitną jabłonie/When Apple Trees Bloom

Hym. Obiecałam być bardziej regularna i! Oto jest drugi post. Dzisiaj jest piątek, zmieściłam się w terminie, chociaż ciągle nie wiem, jak mi się to udało...
Hym. I promised to write more regularly, and! Here I am with next one post. Today is friday and I fit perfectly before my deadline. I have no idea how it was possible...

Dzisiaj będzie coś zupełnie innego, niż sutasz!
Today I have pleasure to present you something different than soutache!

Jakiś czas temu zaczęłam warsztaty złotnicze, tylko że w srebrze, tu niedaleko mojego nowego domu (szczerze mówią jest godzinę drogi z bucika, trampka, nie szpileczki). I chciałam zrobić kilka takich cieniutkich obrączek, ale okazało się, że ucięłam za długi pasek srebra i obie obrączki są za duże. A plan był taki, żeby jeszcze nadać im teksturę...
Some time ago I started silversmithing classes, the place is not so far away, quite close by my house (honestly it's like an hour away by walking...). So my intention was to made a few simple, thin band rings, but it seemed like I cut too long strip of silver and rings are way to big. And my first plan was to texture them, too...

Trochę szkoda mi było zmarnować te godziny spędzone na wycinaniu paseczków, lutowaniu, polerowaniu i nadawania okrągłego kształtu, a czasu coraz mniej, bo kurs się już kończy. W związku z chwilową przeprowadzką (już się na to skarżyłam...) ciągle nie posiadam swoich własnych kombinerek ani niczego innego. A bardzo, bardzo, bardzo mi zależało, żeby nie zmarnować ani srebra, ani tych cennych minut.
I didn't want to waste neither my hard work, nor time I put into shaping and soldering the rings, but I had less and less time to finish my project. I have no ovn tools, because I moved not so long time ago (I know, I mentioned it before...). But I really, really, really wanted to do something with those too big rings.

Po raz kolejny uratowała mnie Rebecca Anderson i jej miesięcznik koralików - tym razem dostałam przecudne, białe kwiatuszki, które wplotłam w okręgi. Pierścionki, zamiast od gór, zmłotkowałam po obu stronach, na płasko. Efekt jest dosyć ciekawy. Same kolczyki są bardzo eleganckie i miłe, i zapewniam, że mogą stanowić genialny dodatek dla jakiejś pięknej panny młodej! (:
An that was the next time when Rebecca Anderson and her monthly beads delivery saved me - this time I got pretty white flowers, which I wrapped to my silver rings. Instead of texturing them on the top, I did it on both sides, what flattened the rings and gave them interesting look. The final effect is pretty - Earrings are dainty and elegant, and I can promise they can fit every gorgeous bride! (:

Te niepozorne koraliki przywodzą mi też na myśl wiosnę i jabłonie obsypane białymi kwiatami. W ogóle same kolczyki sprawiają wrażenie delikatnych, filigranowych i leciutkich. A jabłoń jest drzewem Iduny, nordyckiej bogini. Także czuję się w pełni usprawiedliwiona zgłaszając je do wyzwania Kreatywnego Kufra. (:
Those tiny flowers make me think about spring and white, blooming apple trees. The earrings seem to be fragile by itself. And Apple tree is Iduna's tree. She's one of nordic goods. So I feel completely free to enter them to Kreatywny Kufer challenge. (:





I kilka zdjęć trochę gorszej jakości...
And a few photos of not so good quality...






5 komentarzy:

  1. Przępiękne kolczyki! Zdjęcia również ! :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny pomysł, kolczyki wyglądają naprawdę pięknie:) Ja również z przyjemnością czytam Twoje komentarze, pozdrawiam serdecznie ! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! Bardzo mi się podobają :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolczyki są urocze. Delikatne, bardzo dziewczęce.

    Pozdrawiam

    www.pollartbijou.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń