wtorek, 15 października 2013

Wilkowe Candy: to U.S.A

Po tygodniu czasu poszukiwań (i praktycznie roku przygotowań do poszukiwania) znalazłam moją mam nadzieję wymarzoną Host Family. Także 2. grudnia wsiadam w samolot i lecę do wielkiej hAmeryki.

Jako, że ja jestem szczęśliwa, nie widzę powodu, aby się tą radością nie podzielić z Wami. Z tej miłej okazji postanowiłam urządzić małą rozdawajkę. Pierwszą w moim życiu, jeszcze sama dokłądnie nie wiem, jak to się powinno robić ^^


A do oddania w dobre ręce mam jakże iście pasującą tematycznie bransoletkę bazującą na motywie flagi amerykańskiej. Pomysł podsunęła mi trochę Jagoda, natomiast interpretacja już moja (najbardziej się umęczyłam, żeby te gwiazdki zaprojektować, i żeby one wychodziły tak, jak gwiazdki powinny wychodzić. 





Zasady są prosto tradycyjne:
1. wyraź chęć wzięcia udziału w rozdawajce.
2. zamieść na swoim blogu/stronie poniższy banerek zalinkowany do tego posta (jeśli podasz w komentarzu pod postem również linkę do miejsca, w którym zamieściłaś/eś banerek, będzie mi łatwiej zweryfikować)
3. będzie mi również miło, jeśli dołączysz do obserwujących (chyba, że już należysz do tej miłej memu serduchu grupy)
The rules of Candy are simple and traditional:
1. Write in comment below you want participate in this giveaway.
2. Post on your blog/website linked picture of this candy (picture below; if you add also link in your comment here that will be easier for me to control everything) 
3. I'll be glad if you'd like to follow me as well.



Zgłoszenia do Wilkowego Candy przyjmować będę do 8.11.2013 do północy. Akurat w tym dniu jest na moim wydziale rozdanie dyplomów magisterskich ^^. Wyniki pojawią się w przeciągu kilku dni po zakończeniu, a zwycięzca zostanie poinformowany albo drogą mailową albo w komentarzu na Jej/Jego blogu.
The deadline is till midnight of 8th Nov 2013. In this day I have also celebration of graduating MA's degree at my department. I'll post the results in a few days after deadline.

Uwaga!!!
Jeśli będzie Was bardzo dużo, spodziewajcie się niespodzianki dodatkowej dla jeszcze jednego Ktosia! (:
(A jeśli będzie Was bardzo, bardzo, bardzo dużo, pomyślę nad czymś jeszcze. Szczerze mówiąc, ngdy tego nie robiłam, więc ciężko jest mi przewidzieć efekt końcowy...)
If a lot of people take a part in candy, expect some extra surprise! 
(If even more than a lot people will take a part in Candy, I can think about one more surprise!)

Uwaga Nr 2!!!
Informacje o Wilkowym Candy umieściłam też na moich:
- Instagramie (@kociezcheshire)
Osoby które się w tych miejscach zgłoszą, też biorą udział w zabawie. Jeśli się zgłosiż w każdym z nich - w bębnie maszyny losującej znajdziesz się nawet cztery razy. Przy czym pamiętaj, że 'wygrać' możesz tylko jedną rzecz (w przypadku losowania dodatkowej/ych niespodzianki/ek), żeby innym też dać szansę.
To grow up your chances you can also visit my:
- Instargam (@kociezcheshire)

Uwaga Nr 3
Tak, wysyłam za granicę w związku, że moimi gośćmi bywają osoby nie tylko polskojęzyczne
Yes, I'll ship the prize/s abroad.

piątek, 11 października 2013

Recenzje: Retro Koralik

Miałam ostatnio przyjemność wygrać bon na zakupy sklepie internetowym Retro Koralik. I przyznam szczerze, że był to pierwszy raz w moim życiu, kiedy tam zajżałam. Wybranie samych przydasiów i innych cudów zajęło mi trochę czasu. Najpierw nie mogłam się do tego zabrać, potem, kiedy się już zmotywowałam - zrobiłam sobie dłuższą przerwę w pakowaniu przedmiotów do mojego wirtualnego koszyczka a po przerwie okazało się, że koszyk jest pusty. W przypływie frustracji odłożyłam wszystko na kilka dni. W piątek albo sobotę w końcu się zmotywowałam. Po niedzieli ostrzymałam ładnego maila, że moja paczka została wysłana a dwa dni temu bodajże wszystko wylądowało w moich łapkach, więc zachłannie mogłam rozerwać kopertę i uwolnić skarby.


Ale po kolei.

Otwieram stronę i wita mnie przyjemna, pastelowa kolorystyka oraz nagłówek 'Handmade centrum - elementy dla twórców biżuterii, decoupage'u, scrapbookongu i innych technik'. Z lewej strony menu z asortymentem sklepu. Ładne, przejżyste, można się odnaleźć bez problemu. Na górze kilka zakładek takich jak współpraca, jak kupować, promocje, etc. Jednym słowem wszystko, co może się przydać i zainteresować potencjalnego kupującego.

Samo robienie zakupów, no cóż. Przedmioty nie zostają w koszyczku. Nie wiem, jaki jest limit czasowy, natomiast ja nie umiem zrobić zakupów na raz. Potrzebję przemyśleć, ugotować obiad w międzyczasie, uszyć kolczyk. W sensie, nie od razu, nie na gorąco. Po drugie, przedmiotów nie można dodawać do koszyka bezpośrednio z listy. Przynajmniej u mnie na Chrome to nie było możliwe. W końcu otwierałam każdy przedmiot w osobnej zakładce (karcie), żeby nie klikać za każdym razem 'wróć do zakupów'. Po trzecie, to też było bolesne, ale na liście przedmiotów znajduje się asortyment, którego już nie ma, nie jest chwilowo dostępny. Cierpiałam, ponieważ kilka razy zdarzyła mi się zachwycić 'ojej! jakie to jest piękne!' a po chwili rozczarować, ponieważ czcionka obok obrazka informowała mnie o braku towaru.

Zanim przejdę do następnego punktu, zaznaczmy, że jestem istotką, która lubi sutaszować, trochę bawi się w wire wrapping i beading a do tego szydełkuje. Nie mam pojęcia o masie fimo albo o modelinie i o kilku innych technikach zapewne. Z początku sądziłąm, że asortyment sklepu nie bardzo odpowiada moim potrzebom. Kiedy zamawiam sutasz, no cóż, to raz a porządnie po dobrych kilka metrów z każdego z prawie 60 czeskich kolorów. Ewentualnie domawiam brakujące odcienie w czasie roku.

Mimo to, powiem Wam, że miło się zaskoczyłam. Myślę, że dziewczyny od Fimo znajdą tu swój raj. W sklepie możecie natknąć się na mnóstwo różnego rodzaju przeuroczych miniaturek. Sama nie mogłam się oprzeć i zamówiłam takie cudne mini żarówki.


Są różnego rodzaju masy termoutwardzalne, drewienka do decoupage'u, półfabrykaty, końcówki, jakieś kamyczki, kaboszony i posypki. Nawet podstawowe narzędzia (chciałam zamówić igły, bo moje ulubione się połamały, ale w efekcie o nich zapomniałam). Pokusiłam się też o trochę jesiennych akcentów.


I tu bardzo miłe zaskoczenie. Jako osoba, która opisy przedmiotów pomija dopuki nie szuka czegoś konkretnego, myślałam, że złotówka to dużo za taką malutką szyszunię czy żołędzia. A przyszły mi na prawdę duże szyszki i żołędzie. Są na prawdę śliczne! W ogóle to zamówiłam bardzo dużo takich przywieszek rózniastych. I każda kolejna jest ładniejsza od poprzedniej.


Wszystkie są wykonane z taką precyzją i dokładnością! Nie raz zdarzało mi się zamawiać półfabrykaty, które na zdjęciach wyglądały cudnie a w rzeczywistości okazywały się tandetą. Z Retro Koralikiem się o to nie obawiam - śliczne, precyzyjne, porządnie wykonane. Na pewno nie będę się wstydzić ozdobić mojej biżuterii romantyczną Wieżą Eiffla, zabawnym parasolem czy uroczą kokardką. Wybrałam bardzo dużo elementów w kolorze miedzianym, ale sklep też dysponuje srebrnymi i złotymi półfabrykatami. Z tego co zauważyłam, to spora ich część jest dostępna w dwóch, jeśli nie nawet w trzech wersjach, co jest bardzo miłe i przydatne.


Skusiłam się też na kilka elementów, które nigdy wcześniej nie były w moich dłoniach, jak grzebyk czy to duże piórko. Właściwie to dostałam cała masę rzeczy, których prawdopodobnie w innym przypadku bym nie kupiła. Duże WOW, bo już mnie głowa boli od pomysłów, jak wykozystać każdy z nich. I na prawdę, nie przyszło w paczce nic, z czego mogłabym być niezadowolona.


Nawet te bigle znajdą jakieś zastosowanie, chociaż są kompletnie 'nie w mojej technice'. Tak, sama je sobie wybrałam.

Ai. Jeszcze jeden plus! Kupiłam takie grube skręcane sznury, widać je na pierwszym zdjęciu. Miło mnie zaskoczyło, że ich końcówki są zaklejone taśmą. Sznur się nie rozplątuje w ten sposób. Też mi się parę razy w życiu zdarzyło, że sprzedawcy po prostu pakują je tylko do woreczków strunowych a kiedy taki sznurek do mnie dociera, jest już w połowie rozkręcony. W połowie to może przesada, ale jednak jest rozkręcony. Retro Koralik bardzo fajnie to rozwiązał. Gratuluję!

Poza tym sklep oferuje różnego rodzaju sposoby na oszczędzenie portfela. Jednym z nich jest umieszczenie specjalnego bannerka na swojej stronie/blogu co daje nam 5% rabatu na zakupty a drugim jest program lojalnościowy. Za każdy wydany grosz otrzymujemy 1 punkt a 3 tys. takich punktów możemy wymienić na 1 zł na dalsze zakupy.

Koszty przesyłki to 8 zł za priorytetową (przepraszam, nie odnotowałam kuriera, ale taka opcja chyba też istnieje) a przy zakupach za 120zł mamy przesyłkę gratis. To w sumie bardzo optymalnie. Powiedziałabym, że normalnie i przystępnie. Za nasze skarby możemy zapłacić na kilka różnych sposobów. Tradycyjnym przelewem, za pobraniem i za pomocą płatności elektronicznej: kartą płątniczą, ePrzelewem i na inne sposoby. Na tym etapie się trochę zagubiłam i w końcu wybrałam przelew, chociaż zwykle preferuję dokonywać transakcji drogą elektroniczną. Cóż, okazałam się ewidentną blondynką!

Potem już tylko musimy czekać na maila potwierdzającego przyjęcie zlecenia i wysłania paczki. Świetnie, że sklep dba o poinformowanie klienta - wiadomo, co się z naszymi skarbami dzieje i kiedy możemy się spodziewać listonosza. A wtedy możemy się już cieszyć takim widokiem:


Czyli przesyłka na moich kolanach. Serce mi skradła ta firmowa nalepka. Lubię takie miłe, małe detale. Sprawiają, że chcę jakieś miejsce odwiedzić ponownie (:


Nasze skarby są dodatkowo ładnie zapakowane, prócz bąbelkowej koperty każdy ma swój woreczek. Szklane żaróweczki przysporzyły mi nadprogramowych bąbelków do zabawy!


Podobno darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Cóż, ja zajrzałam i pomarudziłam. Tylko tak na prawdę z zakupów w Retro Koraliku jestem nieznośnie zadowolona. To takie miłe, wirtualne miejsce, gdzie zajrzycie z przyjemnością i znajdziecie coś dla siebie. A już na pewno znajdziecie sporo eleganckich, ładnych dodatków i akcentów, które uczynią Waszą biżuterię jeszcze bardziej magiczną! (:


Edit.
Właśnie dowiedziałam się, że sklep zaczynał jako nastawiony na Twórców bawiących się z modeliną a od jakiegoś czasu rozszerza swój asortyment. Ja trzymam kciuki! (:

czwartek, 10 października 2013

Japońska latarenka

Powiem, że miałam nie lada zagwozdkę z tym wyzwaniem. Podróże: Japonia  mam na myśli. Ale i sporo zabawy.

Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to zrobić malutkie żurawie ze srebra w formie kolczyków, jednak zanim zabrałam się do zamówienia tego śmiesznego srebrnego papieru bodajże z Art Clay, zauważyłam, że ktoś już dodał całkiem zgrabny pierścioneczek z żurawiem. Cóż. czyli orginalność.

W podobny sposób umarło jeszcze kilka moich pomysłów, bo zanim zabrałam się do ich realizacji, miałam na tyle rozumu, żeby odwiedzić Kreatywny Kufer i poszpiegować trochę (; Chociaż, nie do końca, bo moja broszkowa orchidea wykonana ściegiem peyote dopiero dzisiaj została sfotografowana i pewnie wrzucę ją za jakiś czas. Natomiast wykonanie sznuru koralikowego - naszyjnika, z motywem wiśni ciągle czeka. Idea podoba mi się tak bardzo, tylko jeszcze nie robiłam sznórów koralikami TOHO 15o i trochę się obawiam. Więc może jak będę bardziej odważna? Projekt już jest praktycznie skończony (:

Wszystkie te perypetie doprowadziły mnie w końcu do momentu, kiedy wczoraj późno w nocy whaftowałam ostatni koralik i zawiązałam ostatni supełek przy mojej latarence.









Koraliki:
TOHO Round 11o Inside-Color Rainbow Crystal - Gold Lined
TOHO Round 11o Gold-Lustered Transparent Pink
owalne, szklane pastylki; szklane perły łezki; złote szklane perełki

A w ogóle, to jestem z siebie dumna, bo wymyślałam ten wisiorek praktycznie zupełnie sama, mając jedynie całkowicie podstawową wiedzę o peyote ^^ Trochę się posiłkowałam wzorem na kwadrat. I nie mogłam wymyśleć jak zrobić, żeby miał skośny dach, no ale odkrywanie tej wiedzy zostawiam sobie na przyszłość.

I tak sobie jeszcze myślę, że to, co miało przypominać japońską latarenkę, przypomina też trochę japoński domek ^^

I na przyszłość wiem, żeby przy takich projektach nie używać transparentnych koralików. Baaaardzo kiepsko się je fotografuje przy moim braku talentu do fotografii.

Po raz kolejny, Kreatywny Kufrze, dzięki za cudną zabawę! (:


środa, 9 października 2013

Lawendowo-malinowo

Kolejna koralikowa żmijka, którą bardzo uwielbiam. Raczej z powodu przyjemnego koloru, niż skomplikowania wykonania.



Koraliki:
TOHO Round 11o Marbled Opaque Beige - Pink
(notabene chyba moje ulubione)

Z kolei królik został wyróżniony w konkursie Art Piaskownicy! Jaj! Jaka jestem szczęśliwa! Chodziło o wykonanie maskotki w czego tajniki wprowadzała Sagitta.


Powiem, że jestem nieznośnie zaskoczona. Dlatego, że zgłoszono wiele przecudnych prac i na większość moja reakcja była 'o Boże, o Boże! jaki Ty jesteś cudny! jak ja chcę Cię mieć!' Na prawdę. Dziewczyny są przegenialne. I umierałam w tym zachwycie i zupełnie zapomniałam. W sensie, poddałam się. Po prostu nie wierzę, że jestem aż tak dobra... No a tu taaaaaaka! niespodzianka! 

Gratuluję jednak z całego serca wszystkim!

A Batu w związku z całym zamieszaniem postanowił mnie nagrodzić srebrnym medalem. I takie oto zdjęcie od niego dostałam wczoraj:



P.S.
Dodaję też zakładkę Nagrody na górze, tak dla śmiesznego, samodowartościowania. I zakładkę Blondynka podróżuje - powędrujecie z nią do mojego drugiego bloga, który opowiada i będzie opowiadać o moich przygodach w drodze. A uwierzcie, przez ostatni rok jeździłam sporo. I prawdopodobnie jeszcze trochę pojeżdżę (.

niedziela, 6 października 2013

Złote mrugnięcie

Chwilkę nie było mnie z biżuterią, ale to wcale nie oznacza, że jej nie dłubię. Właściwie to codziennie udaje mi się coś wyczarować, ale... potrzeba mi aparatu. Na szczęście to cosik udało mi się obfotografować (:



Koraliki:
TOHO Round 11o Gold Lustered  Transparent Pink
TOHO Round 11o Silver-Lined Frosted Teal

czwartek, 3 października 2013

Autumn Challenge!

Skoro Jesień nadeszła i bardzo ją dzisiaj poczułam, jadąc na rowerze, owinięta w pomarańczowo brązowy szalik, schowana po uszy w swoim szarym, wełnianym płaszczu i wioząc w koszyku nieznośną ilość pysznie czerwonych, słodkich jabłek. Słońce świeciło w ten miły sposób, a świat dookoła już dopadły odcienie żółci, czerwieni, pomarańczy i tej ciemnej, głebokiej jak otchłań zieleni, z prześwitującym gdzieniegdzie brązem.

Było jakoś tak magicznie miło.

A teraz, przed chwilą, wpadł mi w ręce ten obrazek:


I tak pomyślałam, że to bardzo piekna lista 'to doe's in Autumn'. Więc stawiam sobie za zadanie 'odchaczyć' w jakiś artystyczny, craftowy, biżuteryjny i jakikolwiek sposób wszystkie te pozycje, publikując je na blogu.

Włąściwie, myślę, że jeśli ktoś chciałby pobawić się ze mną w tę grę i na swój sposób pokazać te jesienne przypadłośco, zinterpretować je - zapraszam serdecznie.

Jeśli znajdą się jacyś chętni, spróbuję to bardziej logistycznie rozpracować.

Na razie deadline przypada na ostatni dzień jesieni. (;

wtorek, 1 października 2013

Szydełkowy pokrowiec vol. 2

To cudo też powstało w Turcji, dla mojej słodkiej Gypsy, Ioany. Istoty, z którą pracowałam i z którą świetnie mi się rozmawiało i za którą niesamowicie tęsknię!















Pokrowiec ma kieszonkę na myszkę i pewnie pendrive też się tam zmieści, oraz, to małe i wąskie - wciśnie się tam długopis/pióro/ołówek/cokolwiek do pisania.

A ja ponownie do was z krakowskiego dworca. Takie blogowanie z drogi jeszcze wejdzie mi za bardzo w nawyk ^^

Idę upolować jakieś frytki. Odkrywam, że kiedy jest się gluten free czasem ciężko jest znaleźć coś pożywnego i zapychającego do jedzenia. Krakowskie obwarzanki odpadają.

A w Krakowie zabawiłam trochę dłużej bo... zostałam pomóc w Przyjacielu Konika przy hipoterapii ^^

Trzymajcie się ciepło! Uściski!