piątek, 16 grudnia 2016

Bliźniacze Wisiorki z Saharą/Twin Pendants with Sahara



Historia tych dwóch bliźniaczych wisiorków jest całkiem piękna. I może nie jest to rodzaj biżuterii, której robieniem zajmuję się na co dzień, ale ma coś w sobie. 
The story behind those two matching pendants is quite beautiful. Despite it's not the kind of jewelry I make usually, there's something special about them.

Selin poznałam będąc na wolontariacie w Portugalii. Piękna, cudowna młoda kobieta, w której się zakochałam. Dobra dusza. Przyjaciółka. Razem próbowałyśmy autostopować lądując przez przypadek w Algarve, które jest na drugim końcu Portugalii względem miejsca, w którym zaczynałyśmy. Miałyśmy jechać na festiwal, skończyłyśmy na plaży. 
I met Selin during my volunteer service in Portugal. Beautiful, stunning young woman I fet in love with. She's a kind soul. A friend. We tried to hitch hike together and got to Algarve which is on the other end of the country from the place we started, completely by accident. We were supposed to reach a festival, but landed on a beach.

Tak się złożyło, że Selin wybrała się na wycieczkę do Maroka i prócz pięknych fotografii, cudnych wspomnień, przywiozła też paczuszkę piasku z Sahary. 
It happened that Sellin went for a tour to Morocco, and with stunning photos, great memories she brought also sand from Sahara.

Te śmieszne szklane flakoniki leżały u mnie chyba od czterech lat i zawsze wierzyłam, że do czegoś się przydadzą. W końcu. Udało się. To był ten moment. Piasek od niej, ode mnie cała reszta. I mamy bliźniacze wisiorki, takie słodkie maleństwa.
Those tiny glass things were hidden in my place for like... four years and I never stopped believing they may be useful. Eventually it turned out to be truth. That was the moment. The sand from her, and my rest. And here we have two matching pendants. 



Love you, girl.





piątek, 30 września 2016

Giełda Minerałów w Częstochowie, 24.09.16/Mineral, Fossils and Gem Show in Częstochowa, 24.09.16


Znowu znikłam, przepadłam, wcięło mnie. Na swoją obronę mam tylko to, że życie... Skupiałam się na tym co dokoła mnie. Ostatni post, jeśli nie jestem w błędzie, pojawił się w kwietniu. Od  tamtego czasu podróżowałam dużo. Pojeździłam po Portugalii odwiedzając znajomych, o czym napiszę niedługo na drugim blogu, bardziej powiązanym, wróciłam do Polski, zaliczyłam SLOT Art Festiwal po raz nie wiem który prowadząc warsztaty sutaszowe, pojechałam do Barcelony, odwiedziłam Portugalię po raz kolejny i od tamtego czasu upłynęły trzy tygodnie, które spędziłam przygotowując nową odsłonę bloga. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. 
It happened again: I disappeared, was absent for so long. The only thing for my defense is life... that my focus was on things happening around. The last post was in April, if I am not wrong. Since then there was lots of travels in my life. I went on a trips around Portugal visiting friends about which there will be written on my other blog more related with travels, came back to Poland, held soutache workshop on SLOT Art Festival, visited Barcelona, went again to Portugal just to stay in Poland since then. It has been three weeks ago, and I have been re-designing things here. I hope you will like the changes.

W sobotę z kolei wybrałam się do Częstochowy, bo już od dawna marzyła mi się giełda minerałów i możliwość podotykania kamyków, nie tylko wybierania ich online. Zawsze to coś innego, móc pomacać, więc kiedy na Facebooku pod postem Kasi ze Skarbów Natury Kalina napisała coś o takowej, nie zastanawiałam się dwa razy.
Last Saturday I went to Częstochowa because of mineral, fossils and gem fair of visiting one I have been dreaming a while, and touching real stones, not just scrolling online through photos. It is different to touch and feel, so when Kalina wrote about the event on Facebook under Kasia's from Skarby Natury post, the second thought was not necessary to give.

Giełda sama w sobie nie była duża, ot zajmowała nawet niecałą salę gimnastyczną Politechniki. Moim wygłodniałym oczom i dłoniom to jednak wystarczyło. Dorwałam kilka pięknych sznurów jadeitów, a także kilka surowych bryłek, w tym piękną szczotkę ametystową, która stanie się chyba moim ulubionym elementem do zdjęć. Potem z Kaliną wybrałyśmy się jeszcze w aleje, gdzie upolowałam trochę suszonych i kandyzowanych owoców dla siebie i mamy (spróbujcie kandyzowanego aloesu! jest cudowny!), a Kalina namówiła mnie na przepyszne kosteczki kokosu. Po prostu rozpływały się w buzi! Jako, że czasu było aż nadto, znalazłyśmy też małą, uroczą kawiarnię, gdzie siadłyśmy, dałyśmy stopom odpocząć a ciałom się rozgrzać. Chociaż dzień był przyjemny i całkiem słoneczny.
The fair wasn't really big, not even to fill entire school basketball court. My hungry eyes and hands said it was enough though. I got few strands of gorgeous jasper, and few raw stones, as well as stunning amethyst cluster, which will become my favorite photo prop for sure! Then me and Kalina went to the valley, where they had dried fruits, which I bought for me and my mom (aloe vera in sugar is amazing, give it a shot if you can get it!), and Kalina talked me into yummy cubes of coconut. It was simply melting in my mouth! Having some spared time, we sat in a cute cafeteria  to enjoy a cup of tea. The day was enough nice and sunny to sit outside.

W końcu nadszedł czas powrotu, a Wam, Kochani, wreszcie postanowiłam coś napisać. I jeszcze
tylko powiem, że przygotujcie się na więcej i więcej zmian! Do zobaczenia za tydzień, wraz z następnym postem! Obiecuję!
Eventually the time had come to get back to my little town, and I decided to give some signs of life here. Just stay tuned for more and more changes to come! See you in a week with next post! I promise!








czwartek, 7 kwietnia 2016

W 'Warsztacie'/In 'The Workshop'

No i znowu mnie trochę lenistwo dopadło. Trochę to, a trochę brak czasu. Treningi, projekty graficzne, obrabianie zdjęć, wizyty cudownych znajomych. Tak dzień za dniem zleciał. Mentalnie też odpoczywałam po ostatnim naszyjniku, który kosztował mnie bardzo dużo energii i serducha. Poza tym, gdybyście nie wiedzieli, że kobieta zmienną jest, to znowu pracuję nad zmianami graficznymi i nowym logiem. I w ogóle wszystkim nowym tutaj. Za długo mi było tak samo (;

Skoro nie mam nic skończonego do zaprezentowania dzisiaj, ale ostatnio pracowałam nad chwościkami w różnych kolorach. Takie idealne maluchy na wiosnę i lato. Popatrzajcie.







piątek, 18 marca 2016

Podróż Przez Baśnie: Opowieści Wyszeptane Morzu/The Journey Across Fairy Tales: Stories Whispered to The Sea


Pamiętacie te wszystkie historie z dzieciństwa? Baśnie i legendy o istotach żyjących w głębiach oceanu? O magii, syrenach, o Posejdonie? Ale też i niesamowitą podróż Odyseusza, zmagania z wiatrem i falami? W tym naszyjniku jest właśnie to wszystko i nawet więcej. Jest tam szmer muszli i szept wiatru, jest rosyjska historia o chłopcu, pół-człowieku, pół-rybie, są baśnie indiańskie i poławiacze pereł. Jest tam statek Tristana i Izoldy kołyszący się na wodzie, i podróż Magellana, i nadzieje afrykańskich niewolników wywożonych do nowego świata. Przyznam, że haftując ten naszyjnik (a miałam sobie odpuścić konkurs w tym roku, skupić na innych rzeczach), kompletnie odpłynęłam. Dwa weekendy zupełnie nie było mnie dla świata - dałam się pochłonąć tym przepięknym odmętom. Całe cztery dni od zmierzchu do świtu z przerwami na jedzenie i mały spacer dla rozprostowania nóg. Pomiędzy były jeszcze wieczory od poniedziałku do piątku, każdy wykorzystany skrupulatnie na dłubanie. Przepadłam. Tyle energii i serducha chyba nie włożyłam w żaden inny projekt do tej pory, i z żadnego innego nie jestem aż tak dumna, jak z tego. 

Przy 40stej godzinie pogubiłam się z liczeniem, a do końca ciągle było daleko. Piękny ceramiczny kaboszon aż się prosił, żeby tchnąć w niego życie, a był ze mną od ponad roku, od festiwalu Indian na Stone Mountain pod Atlantą. Piękne jedwabie shibori i sari przywodzą na myśl głębiny oceanu. Woah, no oceńcie same. Sami?... (;








P.S. Wiem, to drugi post w tym tygodniu, ale własnie dzisiaj jest publikowany album konkursowy i wreszcie mogę się pochwalić :DDDD

czwartek, 17 marca 2016

Zielone Chwościki/Green Tassels

Ostatnio zdecydowanie mi zielono, jak zresztą możecie tu zobaczyć. A jak humory u Was?

Te 'maluchy' powstały na szybko. I powiem, że przewiduję więcej chwostów w przyszłości nie tak dalekiej, bo zdecydowanie je polubiłam. Są bardzo wdzięczne. Do tego 'jabuszkowe' fire polish, brzoskwiniowa cyrkonia i kawałek różanej taśmy cyrkoniowej. Pachnie ogrodem! Pachnie wiosną!

Wiem, że się powtarzam, ale w rzeczywistości są dziesięć razy ładniejsze, nie umiałam do tych diabelców podejść w ogóle.





czwartek, 10 marca 2016

Słodkie Lenistwo/Sweet Laziness

Tak na prawdę to nie. bo pracowałam nad czymś bardzo, bardzo, bardzo wytrwale i zawzięcie, ale o tym opowiem Wam... w tym miesiącu. Jeszcze nie wiem, kiedy. Na razie taki mały fotograficzny przedsmak moich rozbojów i dowód na to, że robiąc biżuterię czasem się czuje jak współczesna wersja Kopciuszka. Tylko kurczaki! Gdzie jest mój książę?...



czwartek, 3 marca 2016

W zieleniach/Teal

Moja miłość do jedwabiu sari jest przeogromna. Nie tylko można go wykorzystać na 1000 i jeden sposobów, ale też nadaje biżuterii specyficznego charakteru. Te poszarpane nitki, zagniecenia, lekko przymglone, ale ciągle pięknie intensywne kolory... Nic tylko uwielbiać. 

Ostatnio mentalnie trochę przechodzę mała ewolucję i zauważyłam, że się to trochę odbija na kolorach i materiałach, które wybieram - surowe, 'blisko ziemi', boho i gypsy. Nie wiem, czy na przyszły tydzień uda mi się cokolwiek uszyć, bo na razie cała moja uwagę pochłania bardzo duży projekt, z którego jestem bardzo dumna, i który będzie w pewnym sensie kwintesencją tej małej zmiany. Natomiast teraz mam nadzieję, że Wasze oczy ucieszą się widokiem tych maleństw. Bardzo delikatne, eleganckie i subtelne. Odcienie typowo morskie złamane fuksją i złotem. A do tego jeszcze ciągle eksperymentuję z wszywaniem taśmy cyrkoniowej.

No i na końcu, też eksperymentalnie, nowy sposób prezentowania biżulinek.






czwartek, 25 lutego 2016

Kolory Indii vol.2/The colors of India vol.2

Tym razem zdjęcia mi nie wyszły trochę, kiepskie światło, o tak się wytłumaczę. I pewnie trochę przykurzony obiektyw. Same kolczyki są o wiele ładniejsze w rzeczywistości, kolorowe i radosne - wzbudzą uśmiech na każdej twarzy i rozpogodzą deszczowy dzień. To interpretacja wzoru, który pojawił się już wcześniej, dokładnie w tych samych kolorach, nie tak dawno temu (ktoś pamięta?). W samym serduszku króluje łezka różowego kociego oka. Godziny zajęło oplecienie go sutaszem. Radosne godziny. No i w tej kombinacji nie mogło zabraknąć turkusowych oponek oraz odrobinki złotych TOHO!





A tu postanowiłąm pokombinować z czymś nowym Takie boho skarby cygańskiego dziecka.



Czytałyście(liście?) Małego Księcia? Dla mnie to jedna z piękniejszych, bardziej sentymentalnych książek, do której uwielbiam wracać. Jest tam wszystko, czego można by szukać. I miłość, i przyjaźń, i studium ludzkich charakterów, trochę naszego zagubienia, poszukiwania drogi, podróży, odnajdywania się i budowania. Popełniania błędów i naprawiania ich. A przede wszystkim piękno otwierania serducha, trzymania go na dłoni, ufania innym. Nie zamykania się w muszelce (nawet jeśli będąc tak otwartym można zostać zranionym). Tę dziecięcą, prostą zdolności do miłości przypominają mi kolory użyte w kolczykach, kocie oko to płatki róży a pióra to skrzydła, na których Mały Książe podróżował. I żebyśmy my zawsze mieli ciepło w serduchach. O tego Wam i sobie życzę. Uściski!

Ach, tak! Tak jakoś mi się kolczyki zgłaszają do wyzwania w Kreatywnym Kufrze w tym miesiącu. Bo przegapiłam morskie. (;

czwartek, 18 lutego 2016

Na Dnie Oceanu/On the Bottom of the Ocean

Okeeeeej. Wiec. Mam komputer na zastepstwo, bo moje malenstwo umarlo (szczescie do komputerow, nie?...), tylko ze ten jest portugalski i jeszcze nie do konca wymyslilam, jak miec polskie literki. Dlatego tym razem bedzie tak koslawo. Bardziej koslawo, niz zwykle (;

Kolczyki. Shibori - moja druga milosc zaraz po jedwabiu sari (z ktorym prace juz niedlugo!), posluzylo za tlo dla hematytowych rozgwiazd. A wiecie co jest najfajniejsze? Ze mozna je wygrac w konkursie Bierz Walizke! Razem z dwoma innymi parami (:





czwartek, 11 lutego 2016

Słonik na szczęście/The Elephant Which Brings Good Luck

Nad tymi kolczykami zaczęłam pracować jeszcze w wakacje, ale czas jakoś tak mijał, nie miałam do końca weny, więc słoniki poszły w odstawkę. I teraz z braku komputera przez 10 dni, i przypływu weny, słoniki doczekały się lekkiej przeróbki.

Ciąg dalszy moich eksperymentów z shibori. Kolczyki są dosyć duże, ale nie aż takie ciężkie. (: