poniedziałek, 2 września 2013

Pierwszy królik i sprawa turecka ^^

A w ogóle mnie cieszy, że powoli robi się Was coraz więcej. To tak bardzo, bardzo, bardzo miłe! (:

I teraz mogę o tym, o czym chciałam.
Króliczka zrobiłam jak byłam w Turcji na praktykach. Pierwsza lalka amigurumi w moim wykonaniu i od razu zakochałam się w tych przecudnych stworach. Nie mówię, że miałam tam swoje pudełko do sutaszu i miałam sutaszować. Skończyło się na wycieczkach do tamtejszej pasmanterii, żeby kupić motki. Kolejne i kolejne, bo jak się okazało, inni też pokochali szydełkowe zwierzaki.

Co śmieszniejsze, zwykle to ja byłam osobą, która bała się mówić po turecku.

W sklepie siedział starszy pan. I kiedy ja do niego mówiłam, swoim kulawym językiem próbowałam wyjaśnić, czego potrzebuję, on odpowiadał mi na migi. :D Tak, rozumiał mnie, bo zawsze dostałam to, czego chciałam. I tak, potrafił mówić, bo z innymi klientkami rozmawiał. Mnie natomiast nawet na merhaba (dzień dobry) nie odpowiadał. ^^ Było to tak bardzo nie-tureckie, ponieważ zwykle kiedy okazywało się, że mówię troszkę, Turcy żywili przekonanie, że jestem w stanie bezproblemowo ich zrozumieć nawet kiedy wyrzucają z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. Cóż. Miałam trochę zabawy (((:











A tu kompletna nieczułość przyjaciela na śmierć biednego stworzenia.


Taka jeszcze jedna konkluzja mi przyszła do głowy. Nie wiem, może nie jestem dostatecznie ładna czy coś, ale wcale nie zauważyłam, żeby się tłumy mężczyzn na mnie rzucały. Pewnie, zdarzyły się jakieś flirty, ktoś chciał brać ze mną ślub, ktoś zapewne miał sam seks w głowie (nawet wiem kto, ale nie chcę o tym pisać, grunt, że nic z tego nie wyszło - w sensie, znałam tego Ktosia już wcześniej, jego podejście, etc., więc tylko spoglądałam na niego unosząc brew). Jestem blondynką, dodam.

Tak na prawdę to z mężczyznami i chłopcami tureckimi nawiązałam bardzo dużo ciepłych i miłych relacji bez żadnych podtekstów. Czego nie mogę powiedzieć o kobietach.

Problem jest taki, że Turków oceniamy przez pryzmat naszych i naszych znajomych, i znajomych znajomych wakacyjnych doświadczeń. Zapominając, że to co dzieje się w nadmorskich miejscowościach nie do końca odpowiada realiom. Wiem, bo moi znajomi często krytykowali i śmiali się z chłopców (bo można ich nazwać tylko chłopcami) z kurortów, którzy potrafili po angielsku trzy 'zdania': are you cola? are you disco? are you sex? I och! Jak oni potrafią czarować słowami! To chyba talent każdego tureckiego mężczyzny. Natomiast, powiedzieć i napisać można wszystko.

U mnie była krótka piłka. Słowo 'abi' (brat, bracie - używane tylko dla starszego, oznaczające też szacunek) rozwiązywało większość problemów damsko-męskich. Ci bardziej uparci próbowali przekroczyć granicę, ale ja wiem czego chcę albo nie i tego się trzymałam.

A miłych słów słuchałam z przyjemnością, uśmiechałąm się, cieszyłam i później zapominałam (;

Edit:
No cóż, znalazłam wyzwanie później, niż opublikowałam ego posta, ale mimo wszystko misiu pasuje do wyzwania ArtPiaskownicy, więc nieśmiało zgłaszam (:

2 komentarze:

  1. Ładny króliczek:) Słyszałam od kolegi historię, że jego mamę (też blondynkę) chcieli wymienić za wielbłądy, to co prawda było w Egipcie nie w Turcji. Dobrze, że Ty masz taki miłe wspomnienia. To że się nie rzucali nie świadczy to o tym, że nie jesteś wystarczająco ładna, raczej o tym, że trafiałaś po prostu na kulturalnych ludzi :)

    Pozdrawiam.

    P.S Jak to się stało, że mówisz po turecku? Jestem pod wrażeniem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jeny jenyyy!!! ten królik skradł mi serducho!!!!

    OdpowiedzUsuń